EWA KASZUBA-NAWROCKA, KOLEJNY AUTOR BLOGA INNOWATURA

stycznia 30, 2017

Czas najwyższy, aby Innowatura zyskała kobiecy punkt widzenia:-) Do grona naszych autorów dołączyła Ewa Kaszuba-Nawrocka, świetny architekt i product manager o wszechstronnym i praktycznym doświadczeniu. 

Ewa, gorąco witamy w naszym zespole i życzymy Ci postów, które będą dla nas inspiracją i drogowskazem w stronę innowacji. Powodzenia!

Chcesz wiedzieć więcej o naszych autorach? Przejdź na zakładkę AUTORZY

NASZ ZESPÓŁ ŁĄCZY JUŻ PONAD 120 OSÓB

stycznia 28, 2017

Witaj! Nasz zespół łączy już ponad 120 osób. Oto nasza propozycja: Nie bądź już tylko odbiorcą. W tobie leży odpowiedź na rozwiązanie niejednego problemu, niejednego człowieka, tylko być może jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy. Na początku niech to będą małe i proste problemy. Znajdźmy, zrozummy i rozwiążmy je wspólnie. Bo Innowacja jest tworzona dla ludzi, przez ludzi. Niby banalne ale łatwo o tym zapomnieć.

No to do dzieła! Podzielmy się swoimi obserwacjami i przemyśleniami. Może jest coś, co Cię denerwuje w jakiejś codziennej czynności? Może widzisz jak ktoś użytkuje coś w niekonwencjonalny sposób? Bądź czujny! Alarmuj! Tu rodzi się innowacja. Nie przegap tego!

PROTOTYP - DROGA TAM I BYLE NIE Z POWROTEM

stycznia 11, 2017


Prototyp to coś co namacalnie odzwierciedla pomysł. Nie musi być to w 100% taka sama rzecz. Ważne jest, że dzięki niemu możemy pokazać, a nie tylko opowiadać innym o tym co chcielibyśmy im dać (czyt. sprzedać). Przed przejściem do konkretu jakim jest fizyczny „model” naszego wytworu umysłu, warto przejść kilka ważnych etapów zanim napracujemy się nad czymś co okaże się, że nie jest tego warte. Dopiero gdy poszczególne etapy zostaną zaliczone, czeka nas najlepsza zabawa    w urealnianie naszego pomysłu, a do tego mamy masę narzędzi i technik (o nich można napisać cały artykuł). Ale najpierw…

    Wielu z nas miało przebłysk geniuszu, że oto wymyśliło TO coś wielkiego, co spełni oczekiwania wielu i pozwoli Nam zarobić miliony. Zazwyczaj działo się to u schyłku imprezy, gdy najwytrwalsi uczestnicy rozmawiają o życiu i śmierci, a także mają odwagę powiedzieć i podzielić się ze sobą właśnie tymi pomysłami na coś nowego.
Biorąc to bardziej na poważnie i na trzeźwo niejedna osoba miała pomysł na nowy produkt, myśląc
o nim jako o czymś nieodzownym w życiu codziennym i dziwiąc się, że jeszcze nikt tego nie wymyślił. Jednak analizując tę ideę wnikliwiej, wydawała się ona coraz bardziej nierealna, albo zaczynało się odkrywać masę bliźniaczo podobnych wynalazków.

     Niestety wielu wynalazców zbudowało swoje działa do tzw. szuflady, gdyż nie znalazły swoich nabywców lub były jednym z wielu odmian tego samego mało atrakcyjnego, dla większości ludzi, wyrobu. I w tym momencie okazywało się, że poświęcili swój czas i swoje siły na coś co nie było tego warte.

Nie mówię tu o marzeniach, bo nie ważne jak szalone i „odjechane” to trzeba je spełniać

Warto przy urzeczywistnianiu pomysłów na coś nowego postępować według pewnego schematu, który pozwoli nam uniknąć, a przynajmniej zminimalizować szanse na niepowodzenie.

    1. Ten pomysł – pojawia się zazwyczaj z niespełnienia naszych oczekiwań przez otaczające nas dostępne produkty czy usługi.
    2. Wymagania – może to czego potrzebujemy jest tylko dla nas? Warto przemyśleć kto jeszcze czegoś takiego potrzebuje i czego będzie dodatkowo wymagał. Do tego dochodzi cała masa pytań marketingowych, jak to sprzedawać, za ile, gdzie, a także trudniejsze pytania o to czy może ten produkt jest objęty jakimiś regulacjami prawnymi, itd…


    3. Zbieranie informacji i planowanie – to że czegoś na rynku nie ma, nie znaczy, że ktoś czegoś takiego już nie wymyślił, a co więcej opatentował. Warto to sprawdzić. Na rynku istnieje jakaś konkurencja, którą też trzeba sprawdzić. Musimy wykonać wycenę aby wiedzieć na jakie wydatki się nastawić, gdzie możemy oszczędzić, a gdzie nie warto. Rozważmy kilka wariantów technologii produkcji, np. przy obróbce skrawaniem nie potrzebujemy drogich tłoczników jak przy gięciu wielotaktowym.


    4. Projektowanie – tutaj zaczyna się przeistaczanie zarysu ogólnego w konkretne i bardziej przemyślane kształty. Pokrótce, rozpoczynamy od projektu makro, w którym będzie szkic naszego pomysłu i z którego powstaną pierwsze prototypy (liczba mnoga wynika z faktu, że rzadko udaje się zrobić coś za pierwszym strzałem, a w tej fazie można użyć jakościowego schemat cyklu Plan-Do-Check-Act), on zarysuje pewne ramy, ale nie granice, tak abyśmy mogli je przesuwać. Po przeanalizowaniu tego prototypu można zacząć „zagęszczać siatkę” i przejść do poziomu mikro, gdzie precyzujemy nasz produkt. Przy projektowaniu należy uważać, aby nie narzucić sobie sprzecznych wymagań, które utrudnią konstrukcję lub sprawią, że będzie nierealna lub za droga. Można spróbować prowadzić równolegle dwie koncepcje jednego produktu.

    5. Prototypowanie – pierwsze co przyjdzie do głowy w tym momencie to zapewne druk 3D, a raczej wszystkie metody przyrostowe. Są również metody bliższe docelowej technologii:
  • HSM (High Speed Machining) - wykonanie modelu na maszynie numerycznej  z materiału łatwo obrabialnego,
  • drukowane formy wtryskowe, np. z żywic światłoutwardzalnych, wykonanie ich zabiera kilka dni (dla porównania, konwencjonalna forma produkowana jest nie szybciej niż w kilka tygodni), minusem jest żywotność formy skrócona do kilkunastu cykli.
    Powyższe techniki są szybkie, a jakość uzyskanych prototypów stoi na bardzo wysokim poziomie, zazwyczaj można je jeszcze lekko przetrzeć papierem ściernym i pomalować. Efektem takiego zabiegu będzie przedmiot, na pierwszy rzut oka wyglądający jak docelowy produkt. Minusem i ograniczeniem jest cena powyższych metod.


    W tym miejscu chciałbym wspomnieć o technikach sprawiających więcej przyjemności. Mam tu na myśli tzw. DIY czyli Do It Yourself (tłum. zrób to sam). Wśród nich są techniki wykorzystujące papier, karton, glinę, plastelinę czy różnego rodzaju plastyczne mieszanki twardniejące z czasem. Drewno też jest dość wdzięcznym materiałem do formowania koncepcji naszego produktu. Także z drutu i blachy, ze spawarką od szwagra w garażu można w łatwy i tani sposób uformować większe modele.

    4. 5. 4. 5 ... Pętla sprzężenia - w tym miejscu następuje powtórzenie pętli projektowania i prototypowania, a na każdym "okrążeniu" optymalizujemy nasz produkt. Robimy to w nawiązaniu o ocenę dokumentacji i wykonanego prototypu. Możemy użyć technik jakościowych jak FMEA, DFEMA, PFEMA. Rzetelnie zadane pytania pozwolą na wyłapanie wielu potencjalnych wad.
    Również co ważniejsze, jeśli nie najważniejsze,  skoro wcześniej zastanowiliśmy się komu i co chcemy sprzedać, spytajmy potencjalnego Użytkownika (Nie mylić z Klientem) czy to co obecnie mamy na warsztacie jest dla niego przydatne i użyteczne. Kierując się informacją zwrotną od niego, na tym etapie, bez większych nakładów finansowych możemy coś zmienić.
    Warto również pomyśleć o "potworkach" generujących koszt jak np. nietypowe śruby, których trzeba zamówić np. minimum 100.000 sztuk. Redukowanie ilości różnych odmian typowych śrub w naszym wyrobie też jest dobrym kierunkiem.  
    Jeżeli docelowa technologia jest nieodpowiednia (czyt. za droga) dla przewidywanej wielkości serii, również jest to kwestia do przemyślenia.

    6. Wdrożenie i produkcja – gdy udało się zamknąć pomyślnie powyższe punkty można rozpocząć fazę wdrożenia a nastepnie produkcji. Ale zanim sprzedamy gotowy produkt, trzeba wydać pieniądze, a na tym etapie jest to spora suma – potrzebne są narzędzia docelowe, np. forma wtryskowa, tłoczniki. Stąd ważne jest jak wspomniałem wcześniej, żeby dobrać „typowe” podzespoły, aby technologia produkcji była właściwa dla wielkości serii – forma wtryskowa dla 1000 sztuk wygeneruje wysoki koszt, który ciężko będzie „ukryć” w takiej ilości. Oczywiście nie będziemy tego wiedzieć jeżeli wcześniej nie zaplanowaliśmy i nie przeanalizowaliśmy naszego projektu procesu. A działania podjęte w gorączce, że oto już zbliża się termin uruchomienia produkcji mogą być nie do końca przemyślane, a co gorsze efekt ich będzie odbiegał od oczekiwań, naszych, klientów i użytkowników.

    TL;DR 1)
    Podsumowując, gdy chcemy zrealizować pomysł na nowy produkt warto napracować się i przejść powyższy schemat lub jeden z wielu podobnych i odhaczać kolejne pola, aby na koniec, przy analizie zysków i strat z naszego „złotego interesu” nie okazało się, że jesteśmy na dużym minusie, a klientów nie widać.

    1) Too long; didn't read – tłum. za długie; nie czytałem








INNOWACJĘ ZACZNIJ OD SIEBIE - JAK SKUTECZNIE INWESTOWAĆ CZAS

stycznia 06, 2017


Czy zadaliście sobie kiedyś pytanie, jak inwestować CZAS? Pieniędzy w życiu możemy mieć coraz więcej. Możemy być sprawniejsi, posiadać coraz większą wiedzę. CZASU nam z każdą chwilą ubywa. Nie kupimy go za pieniądze i nie wygramy na loterii. Dlatego jest to jedna z największych inwestycji naszego życia, której akcje wciąż spadają.
Każdy ma swoją oś czasu. Od punktu O do punktu X. Warto ją sobie narysować. Postawić punkt w którym się znajdujemy. Zaznaczyć na niej dokonane rzeczy. Na mojej osi widać od razu, że punkty dokonań zagęszczają się od pewnego momentu. Ze starego budynku zrobiłem firmę, którą prowadzę już 20 lat, o starym zegarku napisałem poczytną książkę i ze starego pistoletu wystrzelałem Mistrzostwo Świata. Udało się miedzy innymi, bo zrozumiałem, że mój czas to nie guma, nie rozciągnie się! 

 
Jak nauczyłem się gospodarować swoim CZASEM? Podglądałem ludzi sukcesu. Co robią? Ciekawsze jednak okazało się to, czego nie robią. Wielu z nich nie ma telewizora, a telefonu komórkowego używa wyłącznie jako narzędzia. Kiedyś oglądałem reportaż o Janie Pawle II. Kamera wjechała do jego pokoju… Było tam łóżko, biurko, krzesło i krzyż na ścianie. Nie było nic, co rozprasza w medytacji i pracy umysłowej. Gabinet doskonały. Nie dziwią więc efekty pracy tego człowieka. Tacy ludzie w pracy są całym sobą, bez rozpraszających facebooków, twitterów itp. Nie widziałem nigdy Papieża odmawiającego modlitwę, aby w kieszeni coś mu brzęczało i podrygiwało, mimo że ma wielu znajomych i przyjaciół, którzy by do niego chętnie zadzwonili lub pobyli na czacie. Dla przyjaciół ci ludzie mają CZAS oddzielny. Są z nimi ciałem i umysłem. Poświęcają im pełną uwagę. Służą radą i pomocą. Podczas takich spotkań znowu nie trwonią CZASU na bla-blanie. Słuchając ich wypowiedzi ma się wrażenie doświadczania. Ludzie sukcesu pracują skupieni tylko na zadaniu aż do wykonania zadania. Wtedy po pracy mogą w pełni poświęcić czas dla rodziny lub na rozrywkę.


Kolejnym krokiem było odrobienie zadania domowego z matematyki. Ułożyłem plan dnia. 8 godzin praca, 8 godzin sen, 4 godziny treningi, 2 godziny dla rodziny, 2 godziny posiłki, 2 godziny dla domu i ogrodu, 4 godziny nauki, 2 godziny sprawy urzędowe i niespodziewane. Jeśli dołożyć czas na różne dojazdy i zmiany miejsca przebywania, moja doba powinna mieć ponad 32 godziny. Z czegoś zrezygnować? Najlepiej ze spraw urzędowych i niespodziewanych. Spróbujcie! Już na drugi dzień zapuka listonosz z ważnym listem z urzędu. To co? Może czas na posiłki? Raz dziennie w dziesięć minut z przygotowaniem?
- A może nie trenować i skrócić czas na sen?
Ja łączę czynności. Jak myję zęby to robię przysiady. Kiedyś przyszedłem mokry do domu. Żona się pyta.
- Gdzie byłeś? - Ja odpowiadam.
- Na Hiszpańskim. - Bo biegam ze słuchawkami na uszach. Śniadania i kolacje spożywam na równoważni trenując równowagę. Jadąc samochodem zażywam masażu kręgosłupa, bo wyposażyłem moje auto w profesjonalny masażer. W kolejkach do urzędów zawsze czytam. Cały „Madrygał” przeczytałem czekając w kolejkach do Urzędu Skarbowego. Z radia w samochodzie puszczam najczęściej audiobooki (stacje radiowe emitują dla mnie za dużo reklam). Te pomysły można mnożyć i udoskonalać. Jedyne chwile, w których z całą pewnością nie mogę być multizadaniowy to czas poświęcony rodzinie, firmie i na specjalistyczny trening. Tu się nie da oszukać, ale akurat wtedy chcę być całym sobą tylko w tym jednym miejscu!


Inaczej rozprawiam się z zadaniami wymagającymi dużo czasu na ich wykonanie. Tutaj stosuję wypracowane przez siebie „interwały”. Jeśli zadanie wymaga kilkunastu lub więcej godzin, robię planowane przerwy. Te zadania często pochłaniały mnie bez reszty i w trakcie ich realizacji często zbaczałem z obranego kursu. Musiałem zastosować trick planowanej przerwy. Na aromatyczną kawę lub orzeźwiającą wodę. To dobra wymówka, a zarazem czas na sprawdzenie kierunku działań. Trzeba wszystko przemyśleć od nowa i sprawdzić, czy czynności nie mijają się z wyznaczonym celem. Jeśli wszystko jest w porządku, po takiej przerwie dostaję potężnego kopa do pracy. Często 10 minut przerwy przekłada się na zdwojoną wydajność. Tę mądrość poznałem dzięki mojemu trenerowi, który często przysiada i chwilkę rozmyśla. Potem w jego wzroku pojawia się jasny błysk, na twarzy rozciąga się uśmiech, a ruchy nabierają sprężystości. Jest to bardzo mądry i doświadczony trener.


I na koniec parę słów o tym jak minimalizuję wpływ czynników zewnętrznych na mój harmonogram dnia. Rozwiązaniem jest kontrolowanie „mojej czasoprzestrzeni”. Na biurku mam tylko jeden dokument, którym aktualnie się zajmuję. Resztę, nawet całą stertę, odkładam do szuflady za plecami. Nie sięgam do niej i nie patrzę na stertę, dopóki nie uporam się z tym jednym. Takie dokumentacyjne sprawy zwykle załatwiam przed siódmą rano. Zanim pracownicy zaczną przychodzić ze swoimi problemami. W tej godzinie jestem wydajny jak reaktor atomowy. 
Czy ja wykorzystuję maksymalnie czas? Na pewno nie! Ciągle się uczę i nanoszę poprawki do mojego planu dnia, schematu życia i ostatecznej wartości oczekiwanej. Mam jednak pewność, że tak postępując lepiej inwestuję każdą sekundę, i to się opłaca.
Obsługiwane przez usługę Blogger.